Chłód i gorąc

Jechałem po czymś w rodzaju prerii. Przeogromna przestrzeń. Nagle zaczęła zalewać tę powierzchnię woda. Auto było praktycznie pod wodą. Przyszedł bardzo zimny wiatr, zrobiło się sucho i mroźnie. Woda zniknęła a ja patrzyłem w dal. Potem stara ceglana (w sensie materiału budowlanego) fabryka, dziwne korytarze, łukowe sklepienia korytarzy. Wszystko z cegieł. Czułem się jakbym biegł w rurze. Wyszedłem z budynku, oglądałem niby wiadomość w tv, ale ja to widziałem własnymi oczami. Bezdomny zsuwał się po popiele do wnętrza pieca(też okrągłe wejście, jakby rura, ale tylko dolna połowa, zsuwał się do pieca!!), krzyczy, woła o pomoc. Rzuca mu się ktoś na ratunek, wyjmuje go ale sam potrzebuje pomocy. Pojawia się strażak w srebrnym kombinezonie i wchodzi do tego pieca. Ma ogromny problem z wyjściem. Jednak wszystko się udało, inni strażacy pomogli.

Centrum łączące wymiary i światy

Byłem pod ziemią. Ogromna hala w kształcie kopuły (właściwie, można powiedzieć ogromna wersja Szałasu Potu). Były tam bramy. Wejścia do innych wymiarów i innych światów (wynika z tego, że inne światy były w naszym wymiarze). Chodziłem z grupą ludzi (pracowników? mieszkańców kopuły). Co raz ktoś wchodził TAM i sprawdzał, czy świat/wymiar jest bezpieczny. Co zawiera. Było to dość niebezpieczne. Z jednej z bram, ktoś wypadł przebity pazurami jakiegoś zwierzęcia. Natychmiast napisałem na kartce „Niebezpieczny” i postawiłem przy wejściu. Poszliśmy dalej. Tym razem moja kolej. Wszedłem. Spotkałem lekarzy (właściwie to obudzono mnie jakby w szpitalu) tłumacząc, że muszę wejść do innej bramy. Zaniepokojony tym faktem wszedłem jednak i znalazłem się w tym samym miejscu. Pętla. Spotykałem wydaje się znajomych ludzi, ale oni wszyscy mnie nie poznawali. Nie byłem więc w prawidłowym wymiarze. Nie wiem czy udało mi się wrócić do centrum bram pod kopułą.