Kancelaria prawna, budzenie umarłych

Bardzo dziwny sen. Dość ciężki emocjonalnie i fizycznie po przebudzeniu. Zarobiłem mnóstwo pieniędzy. Właściwie to nie był jednorazowy zarobek a stały, bardzo duży wzrost miesięcznych dochodów. Z jakiegoś powodu szukałem kontaktu z kancelarią prawną, która miałaby czuwać nad moją firmą. Trafiłem do ich biura, ale jednocześnie jakby tam mieszkali. Ogromny, ogromny pokój. Kojarzy mi się z mieszkaniem mojej babci, która we Wrocławiu miała ogromne mieszkanie. Pokoje 30, 50 m2. Wysokie ponad 3 metry. Wszedłem, zobaczyłem jakby znajome twarze, zdziwiłem się głośno, że oni są prawnikami. Zaczęła się rozmowa o pieniądzach. Nie jestem typem który szasta nimi na lewo i prawo. Jestem ostrożny. Nie chciałem jednak tak od razu mówić, że patrząc na ich biura i klientów, może nie będzie mnie stać na ich usługi. Później wszedłem do kolejnych pomieszczeń, gdzie w pokojach leżały ciała. Martwe, w letargu? Nie wiem do końca. Ale na pewno nie byli to żywi. Coś miałem zrobić, szukałem pomocy bo tylko oni mogli mi pomóc. Byłem bezradny, bo oni przecież byli tylko ciałami. Pojawił się mężczyzna, być może mój Opiekun. Łagodny i postawny mężczyzna. Otworzył drzwi do każdego pokoju, podchodził do każdego z ciał i po imieniu wołał ich, żeby się budzili. Część ciał budziła się od razu, część była bardzo oporna. Szczególnie jedno ciało było niewzruszone. Opiekun musiał go dotknąć i wypowiedzieć imię. Wtedy ciało ożyło. Byłem trochę przestraszony, trochę smutny, że oni muszą zostać obudzeni, ale nie było wyjścia. Początek był dla nich bardzo trudny. Nie wiedzieli co się dzieje. Totalna dezorientacja, jakby strach przed tym gdzie się znajdują. Nic złego im nie groziło. Byli po prostu totalnie w nieświadomości ich stanu i miejsca. Dziwny sen.

Mąż olbrzym, tenis i Jarosław Kaczyński

Bardzo dziwny sen. Pojechałem do mieszkania kobiety. Nie wiem czy znam ją z realnego życia. Pokazywała mi jak mieszkają z mężem. Mąż miał wrócić później. Piękne, ogromne mieszkanie. W starym stylu, ale bardzo gustownie urządzone. Dużo drewna, pięknych mebli, jednak dość ciemne. W żadnym pomieszczeniu nie było sztucznego światła. W końcu wrócił mąż. Olbrzym! Wyglądał jak górski troll. Ale był człowiekiem. W sumie chyba przyjaznym. Przywitał się, powiedział, że za chwilę wróci. Potem mi się przyglądał, biorąc w dwa palce obracał i patrzył. Później, gdy już wyszedłem od nich, przechodziłem obok kortu tenisowego. Ogrodzony siatką. Wszedłem na jego teren. Sporo ludzi. Sytuacja podobna do snu o brazylijskim więzieniu, tyle, że teraz rzucali we mnie piłeczkami tenisowymi. Nie było to zbyt przyjemne, musiałem wciąż robić uniki, żeby nie zostać uderzonym. Poszedłem w kierunku starej szopy/stodoły. Gdy znalazłem się za rogiem, usłyszałem, że na kort wszedł Jarosław Kaczyński (!!!! hahaha). Szukał mnie, mówił, że jestem dobrym towarzyszem (!!!), dobrym człowiekiem i można na mnie polegać w każdej sprawie. Jestem bezinteresowny i lojalny. Znam się na wszystkim. Ktoś z kortu powiedział, że mnie nie ma. Poszedłem w stronę stodoły. Tam spotkałem podekscytowanych ludzi, którzy znaleźli jakiś pojazd zakopany pod stodołą. Entuzjazm był tej wielkości, jakby odkryli, że w 18 wieku ktoś miał ferrari. W całym śnie, wszędzie panował półmrok. Czas zdarzeń powiedzmy godzina 22 w lecie. Jeszcze nie ciemno, ale już tuż przed i chwilę po zachodzie słońca.

Obojętność

Śniła mi się kobieta, znam ją z realnego życia. Byłem u niej w domu. Jak zawsze gdy tam bywam w snach (bo to nie pierwszy raz), czuję się nieswojo, jestem atakowany słownie lub fizycznie przez męża tej kobiety. Tym razem było inaczej. Jej mąż był osowiały, obojętny na to co się dzieje. Nie było ich córki, chociaż widać było, że są ślady, że kiedyś była. Nie wiem czy zmarła, ale na pewno nie mieszkała już tam od dłuższego czasu. Ta kobieta też była zaskoczona tym jak zachowuje się jej mąż. Był totalnie obojętny. Jakby kolejna zdrada żony zupełnie już mu nie przeszkadzała.