Korea Północna i zepsuty ząb

Byłem gościem w Korei Północnej. Gościem samego Kima. Sam w tym śnie byłem zaskoczony, że tam jestem. Byłem traktowany jak król gdy pytano mnie skąd jestem i gdzie mieszkam. Odpowiadałem, że w pałacu Kima. Nie wiem czemu tam byłem. W moim apartamencie pojawił się Kim i podszedł do obłożnie chorego mężczyzny który jak się okazało, leżał pod kroplówką za kotarą. Przywitałem się z Kimem, zapytałem czy ten mężczyzna jest ciężko chory. Powiedziałem, że mi bardzo przykro i wyszedłem. Znalazłem się na targowisku. Budziłem zainteresowanie, ale ludzie byli bardzo przyjaźni. Szukałem na półkach jakiegoś lokalnego pieczywa, żeby spróbować jak smakuje. Widziałem tylko bułki, chleby i inne wypieki prosto z polskiego marketu. Byłem bardzo zdziwiony. Tuż przed moim wyjazdem trafiłem do dentysty. Nie wiem, dlaczego, bo nie bolał mnie ząb. Dentysta miał gabinet w kuchni, u mojej babci. Upierał się, że trzeba wyrwać zęba. Czwórkę z lewej strony na górze. Opierałem się, nie chciałem. Jednak tak się stało, że trochę go wyrwał, właściwie złamał w pół. Pokazał mi to co zostało w szczypcach. Ząb był w środku pusty, jak muszla, był brudny, z jakimś błotem, czy czymś maziowatym w środku. I od spodu miał dziurę przez którą to wszystko było widać. To co zostało w mojej szczęce było faktycznie połową zęba, ale zdrową, lśniącą i białą częścią. Jakby ta zepsuta skorupa tylko przykrywała zdrowy, choć w połowie ułamany ząb.

Leczenie w innych wymiarach

Niesamowite dwa sny. Pierwszy wydawał się nieopisywalny, jednak z tym dzisiejszym tworzy całość. W niedzielę wieczorem, w realnym świecie, dostałem bardzo wysokiej gorączki. Zapowiadała się trudna noc. Tak też było. jednak sen który pojawiał się za każdym razem gdy budziłem się w gorączce był kontynuacją od chwili, gdy się budziłem. Byłem w klinice, szpitalu, generalnie ośrodku medyczny. Za każdym razem gdy zasypiałem, trafiałem na jakiś oddział intensywnej terapii, gdzie leczono osobno, każdą komórkę mojego ciała. Naprawiano mnie i badano. Podobnie jak dawno temu, podczas Ceremonii, gdy naprawiały mnie ludziki z Fraglesów. Tym razem jednak nie widziałem postaci. Czułem tylko, że po prostu jestem zaopiekowany. Dziwiłem się jednak za każdym razem, że takie zaawansowane leczenie i nikt nie bierze za to pieniędzy. Po prostu mnie leczą. Sen z dzisiaj był już w innej scenerii. Był teatr, znajomi, jakieś przedstawienie. Konkluzja we śnie i po przebudzeniu – wszystko jest Energią i Wibracją. W tym przedstawieniu były figury geometryczne, kolory, ruch. Ale dyskusja po przedstawieniu i moje słowa sprowadziły się do tego właśnie zdania. Wszystko jest Wibracją i Energią, bez znaczenia jest to, jak to przedstawisz. po przedstawieniu wróciłem do domu. Uwaga dla wrażliwych. Opis jest dość niesmaczny.

Podszedłem do lustra i otworzyłem usta. Zobaczyłem zgrubienie na dziąśle. Przycisnąłem i przez zęba (jednego, po prawej stronie piątka lub szóstka na dole) trysnęła krew i ropa. Ogromne ilości tej mieszaniny. Po kolejnych uciśnięciach zaczęła lecieć już tylko krew. Później wszystko ustało. Zauważyłem ruch po lewej stronie. Podobnie jak poprzednio, dół, ząb albo piątka albo szóstka. Przycisnąłem dziąsło i z zęba wyłonił się jakiś jakby drut, odwłok? Przestraszyłem się. Puściłem. To coś schowało się do środka. Wiedziałem, że musze to wyjąć. przycisnąłem znów. Wyszło mocniej. Złapałem za tę wystającą część i zacząłem wyjmować to z zęba. Udało się wyjąć. To był jakiś nieznany pasożyt/owad/insekt? Pierwszy raz w życiu udało się narysować (mniej więcej) coś, co było we śnie.

To coś było jakby podwójne, w poziome pasy (fioletowe, może niebieskie). Z otoczki zewnętrznej wychodziło coś z podobnymi czółkami i jakby szczęką w środku. Te czułki były dość cienkie, jak czułki skolopendry. Całe stworzenie było długości męskiej dłoni. Twarde, jakbym dotykał struny od gitary. Wyjmując to panicznie się bałem, ale udało się. Rzuciłem to na umywalkę i patrzyłem, aż przestało się ruszać.