znów bardzo realne miejsca, ale inny świat. wiozłem komuś, gdzieś psa. owczarka niemieckiego. zatrzymałem się z nim na chwilę gdzieś po drodze, żeby pobiegał po polach. gdy wracałem do auta, wybiegł na ulicę i przejechał go inny samochód. wsiadłem do swojego i pojechałem do miasta w którym miałem komuś tego psa oddać. oczywiście nie zabrałem go z ulicy. temu mężczyźnie któremu miałem go oddać powiedziałem ze łzami w oczach, że jego pies został przejechany, ale że to nie moja wina. wybiegł na jezdnię. jedno odczucie które pamiętam to to, że zły było nieszczere z mojej strony. było mi przykro, że ten pies nie żyje, ale nie aż tak, żeby płakać. ale chciałem (w tym śnie) żeby właścicielowi nie było przykro. cel uświęca środki???