jakiś parking, szukałem miejsca do zostawienia auta. było jedno, wskazane przez parkingowego. pod plandeką. obok stał stary żuk. wjechałem tyłem.. aaa. jechałem starym polonezem. ale wyjątkowo dobrze się prowadził. we śnie tak właśnie myślałem. byłem zaskoczony. zaparkowałem zbyt blisko żuka więc chciałem przeparkować. podjechałem do przodu, odjechałem w bok i cofnąłem znów… niestety za mną była skarpa. auto do połowy wisiało na skarpie. próbowałem go podnieść ale mi się nie udało. zostawiełm więc i poszedłem. dotarłem do domu, ale nie byłem w swoim domu. zaczęła mnie boleć stopa. dziwne kłucie jakby wewnątrz. przyciskałem, zeby sprawdzić czy mi się cos nie wbiło… i nagle, pod skórą, dosyć głęboko zauważyłem kształt pająka, ruszał się w mojej nodze. był duzy. odwłok wielkości 2 zł… koszmar… przycisnąłem mocno, zeby go zabić. przestał się ruszać, ból zniknął. ja zacząłem się zastanawiać do jakiego lekarza mam iść żeby się pozbyć go ze stopy.