jechałem pociągiem, tam spotkałem jakiegoś kolesia który dał mi ulotkę reklamową bo niby dwa tygodnie temu zostawiłem ją w przedziale. pytał mnie o aparaty voip, centrale itd. bo chce kupić duże ilości. był też inny ktoś, kto chciał porozmawiać ale wydał mi się mało wiarygodny. przewinęła się też działka mojej babci i spacer z psem. ale kluczowym elementem snu był biurowiec. weszliśmy tam z moim starszym bratem. był umówiony z jakimś ważnym kimś.. może właścicielem budynku. ale mega ważna osoba. wchodzimy do holu, siedzi ochroniarz. strasznie cwaniakuje. nie chce nas wpuścić pomimo podania nazwisk. brat dzwoni wtedy do tego ważnego człowieka. czekamy. ochroniarz coś tam gada do nas. jakieś głupie teksty. wchodzą ludzie którzy pracują. koleś odbiera jakieś rozkazy. na ścianie ma skaner siatkówki oka. melduje się przykładając do tego urządzenia prawe oko. my czekamy. nagle wychodzą ze środka faceci w garniturach. kilku ich było. zobaczyli mojego brata i mnie – na co jeden z nich, jakiś szef chyba powiedział do ochroniarza – natychmiast wpuścić tych panów i zaprowadzić do gabinetu. i módl się żebyś tu jeszcze pracował gdy oni wyjdą. na co mój brat z niekłamaną ironią i uśmiechem spojrzał na ochroniarza powiedział dziękuję gdy ten otwierał mu pancerne drzwi. weszliśmy do środka.