Śniła mi się sąsiadka, starsza pani która bardzo bardzo bardzo utrudniała mi życie. Przed świętami zmarł jej mąż, a ona zamieszkała u swojej córki. Ale wracając do snu. Byłem w domu. Dzwonek do drzwi. Otwieram, a tu stoi sąsiadka. Mówi, że przyszła się pożegnać. Wyprowadza się na stałe. Dogoniłem ją na półpiętrze i powiedziałem, że nasze stosunki były nienajlepsze, że tak wcale nie musiało być i że przepraszam. Potem mocno ją przytuliłem, życzyłem szczęścia i prosiłem o przebaczenie. Powiedziałem też, że ja już nie żywię urazy za to co zrobiła. To pierwszy sen z moją sąsiadką tak bardzo pozytywny. Ona sama nie budziła w rzeczywistości sympatii. Było kilka snów o niej ale bardzo mrocznych. Bałem się jej. A tu proszę. Pojednanie.