Wieczór. Idę z kolegą w centrum miasta. Nagle on krzyczy, że to czarne BMW na pewno nas goni. Ucieka w innym kierunku niż ja. BMW znika, a ja idę po ogromnych schodach amfiteatru. Spotykam grupkę ludzi, którzy próbują coś obliczyć. Wtrącam się podając wynik: 120. Dziwią się, że obliczyłem to w pamięci. Zmiana scenerii. Idę znów tą samą ulicą, gdzie jechało BMW ale już za dnia. Idzie wycieczka. Starsi ludzie. Mówią jakby po holendersku. Pytam po angielsku skąd są. Odpowiedź nie pada. Jedna z kobiet coś do mnie mówi ale zupełnie nie wiem o co jej chodzi.
trochę jak czarna wołga :)Tylko czemu zagoniło cię do amfiteatru? Czyżby brak rozrywek duchowych?