Rzeka i Wojciech Cejrowski

Płynąłem rzeką, wąskim kanoe. Rzeka była w mieście. Pomiędzy domami. Był tam Wojciech Cejrowski. Był przewodnikiem. Coś mówił do mnie, o czymś rozmawiał z ludźmi. Był to czarny ląd. Ludzi byli czarni, mieli bardzo płaskie nosy. Ale czerń skóry była dziwna. Bardziej grafitowa. Skóra była idealnie gładka. Nie wiem, czy wyrażę się dostatecznie jasno, ale spróbuję. Zdarzają się kobiety, z idealnie białą skórą. To zdaje się nazywać alabastrową skórą. Bez jednego piega, bez kropeczki. Nie jest to trupia bladość. To cudowna, idealna białość. Ma w sobie coś magicznego. Swoją drogą mnie taki typ urody i skóry bardzo przyciąga.  Podobnie było ze skórą tych czarnych ludzi. Idealnie gładka ale nie czarna jak smoła. Czarna, grafitowa, matowa ale miała w sobie coś magicznego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *