Szedłem w moim mieście pięknym bulwarem nad rzeką. Słońce i piękne czyste niebo. Zobaczyłem po drugiej stronie dwa białe psy (duże, podobne do psa o imieniu Spike z bajki Tom i Jerry). To była para. Suczka chodziła po trawie a pies leżał i “doglądał” suczki. Patrzył (jak mi się wydawało) także na mnie niezbyt przyjaźnie. Dochodziłem do budynku gdy zauważyłem, że psy zaczęły mnie gonić. Spanikowałem. Dobiegłem do drzewa które miało obciętą ogromną gałąź. Udało mi się wdrapać na to drzewo i stanąłem na miejscu obcięcia. Myślę że z metr średnicy mogło mieć to miejsce. Psy jednak też wchodziły na drzewo. Zrzucałem je a one wciąż wchodziły. I jak to zwykle bywa w moich snach ze zwierzętami – psy NIE MIAŁY złych zamiarów. Zorientowałem się po chwili gdy spojrzałem na nie z góry. Były wręcz “uśmiechnięte”. Bardzo przyjazne. Zacząłem do nich mówić z tego drzewa “dobry pies”, a one merdając ogonami bardzo chciały do mnie wejść. Strach opadł i się obudziłem.