To jeszcze sen z warsztatów, ale działo się tyle, że nie miałem kiedy go zapisać.
Wojtek i ja byliśmy “NIGDZIE”. Miejsce podobne do tego z ostatniego dnia Ayahuascy, gdy byłem w absolucie. Wszędzie czerń czarniejsza od najczarniejszej czerni. Wojtek i ja siedzimy na pentagonie (figura geometryczna, a nie organizacja 🙂 który również jest czarny. Choć wiem, że to właśnie ta figura.
Pentagon zapisany jest jakimiś tekstami. Tekst są białe. Pentagon jest ogromny. Siedzimy pośrodku. Czytamy teksty, gdy kończymy, pojawia się kolejny i dołącza do tego, na którym siedzimy. Tworzy się z tego “pentagonowa kula”, która jakby nas zamyka w sobie razem z zapisanymi tekstami na ścianach.