SMS z cytatem z Mahabharaty

Byłem w dziwnym miejscu. Groteskowe centrum handlowe połączone z parkiem. Wszystko krzywe, duże, powyginane. Kobieta we śnie, z którą byłem, dostała SMS-a. Z tą tylko różnicą, że ten SMS przyszedł na mój telefon. Jakby celowo. Był od jakiegoś młodego chłopaka, który w dziwny sposób wyznał jej uczucie?? Otóż mieli się spotkać w jakimś miejscu i ta część SMS-a była napisana normalnie, czyli po polsku. Druga, która mnie najbardziej zdenerwowała, była cytatem z Mahabharaty napisanym w sanskrycie. Dziwne było to, że ten cytat zrozumiałem, choć tego języka nie znam. Potem pojawił się ten chłopak. Rzuciłem się na niego mówiąc, że niech uważa, bo go rozszarpią, potną. Nie bardzo wiem kto, ale tak właśnie mówiłem. Chłopak nie przejął się zbytnio. Rozmawialiśmy w sanskrycie. Gdy wszedł do powyginanego budynku – wróciłem do dziewczyny i powiedziałem, co zrobiłem. Ona śmiała się tylko, mówiąc, że nie mam się czego obawiać, bo ona nawet nie wie, kto to jest.

Czytanie tekstów na pentagonie

To jeszcze sen z warsztatów, ale działo się tyle, że nie miałem kiedy go zapisać.

Wojtek i ja byliśmy “NIGDZIE”. Miejsce podobne do tego z ostatniego dnia Ayahuascy, gdy byłem w absolucie. Wszędzie czerń czarniejsza od najczarniejszej czerni. Wojtek i ja siedzimy na pentagonie (figura geometryczna, a nie organizacja 🙂 który również jest czarny. Choć wiem, że to właśnie ta figura.
Pentagon zapisany jest jakimiś tekstami. Tekst są białe. Pentagon jest ogromny. Siedzimy pośrodku. Czytamy teksty, gdy kończymy, pojawia się kolejny i dołącza do tego, na którym siedzimy. Tworzy się z tego “pentagonowa kula”, która jakby nas zamyka w sobie razem z zapisanymi tekstami na ścianach.

Babcia, dziadek i trampolina

Byłem na działce, którą za życia uprawiali moi dziadkowie. Znalazłem tam zeszyt zapisany przez dziadka. Było to bardzo dziwne pismo, ogromna ilość błędów ortograficznych. Jakby zapisany stylem pisania dziecka. Potem było mieszkanie dziadków. Ktoś tam był, miałem obiecane, że mogę tam przez chwilę mieszkać, ale zostałem oszukany. Moje rzeczy wystawiono na zewnątrz. Poszedłem na podwórko zabrać swoje rzeczy także z auta. Najdziwniejszy był jednak koniec snu. Pojawiła się moja córka. Byliśmy na basenie. Córka skakała do wody z trampoliny. Ja też się odważyłem. Była niska, ale i tak uczucie spadania było wyczuwalne. Potem mała skoczyła z ogromnej trampoliny. Miała chyba ze 20 metrów. Ja też wszedłem na nią. Patrzyłem w dół jak córka już sobie pływa. Bardzo się bałem. W końcu gdy chciałem skoczyć, trampolina się przechyliła i poleciałem w dół razem z konstrukcją. Gdy dolatywałem do powierzchni wody obraz pociemniał. Jakby ktoś zgasił powoli światło.