przeczucie

przeczucie które od rana mną targało i sprawdziło się w 100% choć ja sam nie do końca je odczytałem. chodziło o moją pracę, archiwizację danych itd. poprawnie odczytałem gdzie się źle wydarzy, firmę w której to się wydarzy, co się wydarzy – pomyliłem jedynie komputer który się wysypie… ot tak…strzał na 95% trafiony… chyba nieźle…

niebo

patrzyłem w niebo (w realnym świecie też tak robię w nocy, gdy wychodzę z psem na spacer)  patrzę w niebo i widzę, że coś tam jest. statki kosmiczne, układają się w napisy, litery i obrazy.  potem zjawił się jakiś chłopak któremu chyba podrywałem dziewczynę. działo się to w niby mieszkaniu ale na ulicy. zaczął mnie bić w ramię coś krzycząc, żebym mu oddał czy coś takiego. w prawdziwym życiu jestem totalnie daleki od bójek i rozwiązań siłowych. we śnie zachowałem się dokładnie tak samo. bez patrzenia mu w oczy i odpowiedzi na słowne i fizyczne zaczepki zacząłem się ubierać, aby wyjść. z buta którego chciałem ubrać wysypał się piasek co mnie zmartwiło w tym snie. coś jeszcze było ale nie pamiętam….

ogień

znów ognisko. ludzie siedzieli w moim ogródku. grali na gitarze śpiewając piosenkę "pędzą pędzą konie, niczym błyskawica" czy jakoś tak.. ta znana piosenka z lat 60 tych. ja dokładałem do ogniska, wielki ogień i paliłem jakieś konary, meble.. generalnie ogromne drewniane coś…

biuro i nieboszczyk

tej samej nocy drugi sen. biuro w którym pracuję, jedna osoba to pani dyrektor, druga to dziewczyna którą we śnie próbuję rozpoznać, bo wiem że ją znam (z realnego świata) nagle się orientuję (gdy słyszę jej nazwisko) że to koleżanka z podwórka, razem się bawiliśmy. Ola xxxxxx (tu pada jej nazwisko – ale podwójne panieńskie i po mężu). rozpoznaję ją po tym panieńskim, bo ono okazuje się takie samo jak innego mojego znajomego, którego żona prawdziwa rzeczywiście, w realnym świecie mieszkała w tej samej kamiennicy i w tej samej klatce co Ola (ale w rzeczywistości chyba nie są rodziną ). ola dziwnie wygląda. na to pani dyrektor mówi, że przecież Ola nie żyje. zdziwiony pytam jak to możliwe. ola podchodzi do mnie i tłumaczy, że podali jej jakiś preparat który ją ożywił do dnia pogrzebu. rozmawiamy chwilę, ale ola zaczyna słabnąć. w pokoju robi się zbyt ciepło dla niej, bo warunkiem "życia" jest niska temperatura. ola mdleje a ja się budzę, a właściwie budzi mnie mój oddech.. postaram się to opisać….. nadymając policzki i gwałtownie wypuszczając powietrze wydobywa się specyficzny odgłos i zapada się klatka piersiowa. takie puuuufffff…. właśnie tak się obudziłem…..

obrona mieszkania

moje miasto. jacyś mężczyźni chciali wejść do mieszkania na I piętrze budynku, który istnieje naprawdę, ba byłem w tym mieszkaniu z 10 lat temu 🙂 były tam jakieś 2 dziewczyny (moje koleżanki??) i ja. mężczyźni próbowali wchodzić przez okno, drzwi. broniłem mieszkania, wypychałem ich przez okno, biłem krzesłem gdy wchodzili po drabinie, uderzałem drzwiami gdy próbowali je otworzyć. oni mieli noże i pałki. wiem że mieli bardzo złe zamiary w stosunku do tych kobiet które były tam ze mną. wyskoczyłem przez okno i zjawiła się policja. na szczęście ich zatrzymała, skuła i wszystko było ok.

światło

dzisiaj wszystko przeszło samo siebie. budziło mnie parokrotnie światło. śniłem i widziałem bardzo jasne światło, to światło ze snu mnie budziło. patrzyłem obudzony a w pokoju było jasno, lecz gdy całkowicie odzyskiwałem "swiadomość" robiło się ciemno… bardzo dziwne doświadczenie.

spotkanie szkolne

jakiś stary budynek. w wielkiej sali spotkały się roczniki z mojej szkoły podstawowej. był też mój przyjaciel z ławki szkolnej. andrzej wyjechał do Bostonu zaraz po szkole. nie widziałem go 17 lat. nie wiem jak teraz wygląda. śmieszne odczucie, bo we śnie widziałem go jako dorosłego faceta, bądź co bądź, nie miał twarzy dziecka którą pamiętam ale równocześnie nie zmienił się wcale i nie miałem wątpliwości że to on. bardzo się ucieszyłem i we śnie, w potem po przebudzeniu, że go zobaczyłem, rozmawiałem z nim, pytałem jak mu się powodzi w Stanach… czułem jakbym go spotkał naprawdę.

znowu gdzieś byłem

jakiś czarownik uwięził mnie i 2 inne osoby – kobiety. coś robiliśmy. ja miałem zaczarowane rękawice robocze, grube ze skóry którymi musiałem pracować. zaklęcie można było zlikwidować wodą, myjąc rękawice. czarwonik grał nam na akordeonie, ale wściekał się gdy myłem rękawice. wiedziałem, że czar zniknął i chciałem się ukryć. plac teatralny w moim mieście. siedzę przy stoliku obok kiosku. podchodzi skin i mówi – zabić żydów. znam tego skina z realnego świata. w końcu odchodzi. nagle jedna z dziewczyn krzyczy do niego jak nie być żydem. przychodzi inny z nożem. pyta czy założę się, że on kogoś zabije.  wstaję i odciągam go od stolika. rozmawiam i proszę aby tego nie robił. szukam pomocy. wciąż trzymam go za rękę i nóz. on wciąż chce zabić. nagle pojawia się patrol policji. widzą co się daieje. zatrzymują się. ja wykręcam mu rękę. kładę na ulicy i czekam na patrol. zabierają go. mi puszczają nerwy i proszę aby mnie zawieźli do domu. wsiadam do radiowozu i zasypiam z nerwów. przykryli mnie kocem. budzę się po jakimś czasie i widzę, że nie jedziemy do mojego domu. rozmawiają o czymś, o czym nie mogę słuchać. zatykam sobie uszy. jeden z policjantów ma automatyczną strugawkę do kredek (???). struga kredki alu mu to nie wychodzi. pełno wiórów jakby ostrugał tysiąc kredek. pełno wiórów w całym radiowozie. biorę brązową kredkę i pokazuję mu jak to się robi. dostaję sms od mojej dziewczyny o 23:52, że obawia się że spełnię swoje obietnice (?!?!?). wydaje mi się, że dojechaliśmy w końcu pod mój dom. budzę się. sorki za formę opisu, ale przepisałem to, co napisałem o 3 albo 4 rano. bo znów okazuje się, że ja snu nie pamiętam.   

sen o znajomym

całą noc śnił mi się znajomy. w różnych sytuacjach. działo się to w jego biurze. wciąż mu coś nie działało. coś się psuło. starałem się pomóc. to jedna strona mojego snu. druga strona to sen mojej partnerki. śnił się jej mężczyzna w dużym aucie który zasnął za kierownicą i wpadł pod duży samochód (taki jak jeździ po autostradach i kosi rowy melioracyjne) i ta kosa urwała mu rękę i ucięła kawałek głowy. mega horror senny. nie wiem czy wiązać te sny. znajomy ma bardzo duże auto…. tak czy owak nie czuję się fajnie.

walka

walka. dziwna klatka schodowa. jakieś zakapturzone postacie. zabijam ich lecz z minuty na minutę wciąż ich przybywa. rzucam się w przestrzeń na sam dół (schody są opisane na bardzo dużym okręgu, środek pusty). spadam z dużej wysokości i uciekam gdzieś w nieznanym kierunku. podłoga wykafelkowana. poręcze czarne, kute, zdobione. w ścianie jest wnęka. jakby miały być tam drzwi ale jest ściana. jest natomiast krata zamykająca. też czarna, kuta. wchodzę w tą wnękę, chowam się przed tymi którzy ze zbiegają ze schodów żeby mnie zabić. zamykam od wewnątrz kratę wciskając się w kąt. oddycham bardzo delikatnie żeby mnie nie usłyszeli. robię się ciemny i wtapiam w cień. nie wiem czy mnie zauwazyli, bo w chwili gdy domykam kratę robię wydech i budzę się. kątem oka widziałem, że ONI byli już na schodach na parterze. udało mi się uciec.