To były trzy sny, dzień po dniu. Nie czułem, że warto je opisywać, bo nie miałem żadnych odczuć. Jednak trzeci, zamknął je w jeden.
Pierwszy.
Byłem w jakimś ośrodku. Pusty, bez ludzi. Przechodząc między pomieszczeniami (budynek był parterowy) przechodziłem przez łącznik, ciemny, mroczny z drzwiami, których wiedziałem, że nie mogę otworzyć. Spotkałem w kuchni koleżankę, ale nie rozmawialiśmy. Wróciłem znów przez łącznik do części mieszkalnej, potem znów do kuchni, wciąż patrząc na drzwi. W kuchni koleżanki już nie było. Poszedłem znów do łącznika i otworzyłem drzwi. Poczułem coś złego. Usłyszałem oddech. Wyszedłem na zewnątrz. Był pogodny dzień. Jakieś przedmieścia. Zorientowałem się, że wiem gdzie jestem, choć okolica była obca. Wiedziałem w którą stronę mam iść, żeby dotrzeć do centrum swojego miasta. Szedłem przez pola, okolice lasu, spotkałem jakieś dzieci. Gdy dochodziłem do zabudowań (domki jednorodzinne) zorientowałem się, że mam na sobie tylko koszulkę. Dół ciała był nagi. Bardzo nie lubię takich snów. Spotkałem grupę ludzi, chyba pijanych, wszedłem baru, chyba chciałem zadzwonić. Przechodziłem przez inne domy szukając drogi do domu. Trafiłem na ulicę z dużą ilością pubów i sklepów. Jechałem autobusem wciąż licząc, że dotrę do znajomych okolic. Tak się stało. Dotarłem do znajomej okolicy, znajome budynki. Remont ulic trwał.
Drugi – tu jest dziwna sprawa, bo nie pamiętam treści a jedynie odczucia. Wiązały się jakoś z tym pierwszym
Trzeci.
Spotkałem znajomego, którego bałem się zawsze. Niby spokojny gość (w realnym świecie) ale dość nieobliczalny (również w realnym świecie). Dziwna energia. Porwał mnie i grupę osób, wywiózł autobusem do jakiegoś mieszkania. Mieszkanie było w kamiennicy. Wiedziałem, że byłem w Japonii, choć zabudowa zdecydowanie europejska. Trzymał nas w tym mieszkaniu, okrutnie torturował i mordował. Ja jednak znalazłem sposób, żeby uciec i zawołać pomoc. On doskonale wiedział, że ucieknę. Wydawało się, że wręcz pomaga mi w tym, choć jednocześnie przeszkadza. Wybiegłem na ulicę w poszukiwaniu telefonu. Nie było ani jednego miejsca skąd mógłbym zadzwonić. Ani jednego sklepu czy restauracji. Byłem bardzo zdziwiony, że w Japonii nie ma technologii i to miejsce jest takie dziwne. Rosło bardzo dużo drzew. Biegałem, szukałem, bez skutku. Dotarłem w końcu na jakieś targi. Ale nie hala wystawiennicza. Po prostu namioty. Stoiska z Japończykami. Nikogo nie mogłem zrozumieć. Starałem się jakoś przekazać o tym strasznym porwaniu. W końcu znalazłem telefon. Zadzwoniłem gdzieś i znalazłem się pod tą kamienicą gdzie byli przetrzymywani ludzie. Policja już była na miejscu. Porwani i zamordowani (!) ludzie wychodzili z klatki schodowej na ulicę. Byli przerażeni, choć niektórzy wydawali się spokojni.