Dotarłem do starego, ale pięknie odrestaurowanego budynku z cegieł. Przy wejściu była recepcja, mogli tam wchodzić tylko „swoi” lub obcy, ale wprowadzani przez „swoich”. Wszedłem do środka, wprowadzony we śnie, przez kolegę z pracy. Po prawej stronie ogromnej i wysokiej sali były schody którymi właśnie schodziło się w dół. Wysokość to mniej więcej cztery piętra. Od środka, wszystkie ściany były z odnowionej cegły. Czyste, równe, symetryczne. Idealne. Kolega wraz z kimś z obsługi pokazywał pozostałe miejsca w środku budynku. Ta ogromna sala służyła do tańczenia. Po przekroczeniu pewnej linii wpadało się w swego rodzaju trans. To działo się samoczynnie. Kolega zademontstrował i faktycznie. Zaczął tańczyć w hipnotycznym transie. Poszedłem wtedy, już sam, zwiedzić resztę tego „klubu”. Była sala nauki baletu dla dzieci, można było to obserwować przez ogromne szyby. Dorośli w pewnej chwili też zaczęli tańczyć. Coś było tam, na dole takiego, że taniec wywoływał trans. Doszedłem do miejsca, gdzie można było zejść głębiej. Tam też wszystko było ceglaste, odnowione i bardzo głębokie. Sto a może i więcej pięter podziemnego budynku. Wydaje mi się, że albo sam wiedziałem, że tam jeszcze nie teraz, albo ktoś mnie powstrzymał, że jeszcze nie pora na mnie tam schodzić. Bardzo bardzo pozytywny sen. Czysty i jasny. To też ważne. W tych podziemiach nie było źródła światła. Wszystko było jasne, biło wręcz blaskiem. Nie oślepiało, ale nie było źródła tego blasku.
Tag: podziemie
Piwnice, miękkie kamienie i Wojciech Jóźwiak
Byłem w piwnicach mojego domu rodzinnego. Stara kamienica. Zawsze bałem się tam wchodzić. Tym razem wszedłem i zobaczyłem, że piwnice są odnowione, czyste. W jednej z nich było „prawie” mieszkanie. Urządzony pokój, jakby muzeum sprzętu elektronicznego i komputerowego z moich lat dziecinnych. Ktoś tam mieszkał. Przy wychodzeniu z tej piwnicy na chwilę obudziłem się (właściwie obudził mnie mój głos – JESTEM BEZPIECZNY). Zasnąłem znów. Byłem z moją córką w nowym, ogromnym budynku (już pojawiał się w moich snach i też z córką). Wsiedliśmy do WINDY!… Ekstremalnie klaustrofobicznej. Musieliśmy się położyć i jechaliśmy w górę. Oczywiście od razu myśl – jestem we śnie 🙂 Dojechaliśmy windą na jakiś poziom. Tam spotkałem Wojtka Jóźwiaka, który z grupą ludzi wyciągał ze strumienia kamienie. Dołączyłem się, pytając co robimy. Wojtek powiedział, że to są specjalne kamienie. Zszedłem nad brzeg (z dość stromej skarpy) i wziąłem pierwszy brązowy kamień. Dziwny to kamień. Po pierwsze miękki (jak plastelina), po drugie podłużny i płaski. Te kamienie wrzucaliśmy potem do wody z dużą siłą. Woda zaczynała bulgotać bardzo gwałtownie i kamień zamieniał się w faktycznie okrągły głaz. Gdy jednak braliśmy go do rąk, natychmiast zmieniał się w piasek. Ale znów piasek inny niż znane z plaży. Piasek był jak mąka ziemniaczana lub puder. Delikatny jak puch. Kilkukrotnie ktoś nie trafił na odpowiednią głębokość wody i kamień tylko delikatnie syczał i nic się nie działo. Podchodziłem wtedy ja lub Wojtek i rzucaliśmy go w odpowiednie miejsce. Niestety, nie wiem po co był ten piasek.
Piwnica i zrzucanie
Byłem w domu, gdzie aktualnie mieszkam. Obok piwnicy zgromadziłem całą masę niepotrzebnych rzeczy, a potem partia za partią znosiłem je do niej. Czaiło się w niej coś, czego we śnie się bałem. Za każdym razem, gdy schodziłem w dół – bardzo się bałem i miałem dreszcze ze strachu. Gdy już wszystko zniosłem, zamknąłem piwnicę z uśmiechem i poszedłem do domu.
Wielki DZIK i robaki w ziemi
Znów wracam do opisów snów.
Pobiłem jakieś dwie dziewczyny. Potem z jedną z nich rozmawiałem. Miałem wrażenie, że zawołała swoich kolegów, żeby mi wlali. Nagle wielkie poruszenie. Policja przez megafony oznajmiała, że pojawił się w mieście ogromny agresywny dzik. Uciekłem do szkoły. Zamknąłem drzwi. Dzik ewidentnie szukał mnie. Dopadł mnie, gdy uciekałem, skoczył mi na plecy i zasnął.