Coś bardzo złego uwięziło mnie w samochodzie

Sen był, wydawało mi się, bardzo długi, zapamiętałem jednak tylko jedną scenę.

Stary dom wydaje mi się, że jest znajomy. Jakaś okolica, która jest we wspomnieniach. Zaparkowany samochód (również stary). Noc. Wszedłem do tego auta. Było kompletnie zdezelowane. Gdy usiadłem na fotelu kierowcy – poczułem ogromny strach. Coś złego było w tym aucie. Chciałem uciekać, ale drzwi były zablokowane. Gdy tylko zacząłem szarpać za klamkę, aby otworzyć drzwi, pojawiał się w mojej głowie (lub po prostu to słyszałem) okropny pisk połączony z krzykiem. Gdy przestawałem – pisk cichł. Nie wiem, jak to się stało, że w pewnym momencie udało mi się wyjść. Pobiegłem w kierunku domu i tam spotkałem ludzi. Nie wiem, kim byli, ale czegoś szukali i mam wrażenie, że to oni „spłoszyli” to coś, co mnie zamknęło w aucie. Obudziłem się około 03:00 w nocy. Dawno się tak nie bałem.

Niebieski pokój Wojtka Jóźwiaka

Bardzo ciekawy sen. Śniło mi się, że pojechałem w odwiedziny do Wojtka Jóźwiaka. Mieszkał na parterze w dziesięciopiętrowym bloku. Ale to był naprawdę niski parter. Podłoga balkonu była kilkanaście centymetrów nad ziemią. Przyjechałem, Wojtek wskazał mi pokój w którym będę spał. Ściany były kremowo-żółtawo-białe. Taki bardzo leciutki i ciepły kolor. Potem poszedłem do pokoju Wojtka. Był równie mały co mój. Mieściło się w nim łóżko, biurko i krzesło. Ledwo dało się przejść pomiędzy meblami. Ściany były błękitne, właściwie wpadające w kolor cyan (turkusowy). Okno miał zasłonięte delikatnie żółtawą żaluzją. Mogę nawet powiedzieć, że tego samego koloru były ściany w pokoju gościnnym. Chwilę rozmawialiśmy i poszliśmy do „mojego” pokoju. Tam Wojtek poprosił mnie, żebym wyjrzał przez okno. Pokazał mi, gdzie mieszkał mój ojciec. W tej chwili poznałem, gdzie jestem. Było to miejsce o dwa bloki od miejsca, w którym mieszkałem od 2001 do 2005 roku. Ucieszyłem się bardzo, bo znałem to miejsce doskonale. Wojtek wtedy powiedział, że mieszkaliśmy tak blisko siebie przez tyle lat.

Winda, ale już nie zła

Ogromny budynek. Szkło i metal, choć czasem wydawało mi się, że tylko szkło. Byłem u kogoś, może po kogoś, to chyba nie jest istotne. Wciąż, z grupą ludzi, poruszaliśmy się do góry, w stronę coraz jaśniejszych przebłysków światła. Czasem trzeba było iść po schodach, czasem zjechać niżej windą, która poruszała się na ukos, a czasem przejechać inną, która poruszała się w poziomie. Dotarłem do miejsca, gdzie był jakby supermarket. Kobiety-sprzedawczynie oferowały wspaniałe warzywa, na co ja, że nie jestem zainteresowany. Ustawiłem się w kolejce do windy głównej, też całej ze szkła. Udało się wejść z „pierwszym rzutem”. Było dość tłoczno, ale jechaliśmy do góry, do światła.

Piwnica i zrzucanie

Byłem w domu, gdzie aktualnie mieszkam. Obok piwnicy zgromadziłem całą masę niepotrzebnych rzeczy, a potem partia za partią znosiłem je do niej. Czaiło się w niej coś, czego we śnie się bałem. Za każdym razem, gdy schodziłem w dół – bardzo się bałem i miałem dreszcze ze strachu. Gdy już wszystko zniosłem, zamknąłem piwnicę z uśmiechem i poszedłem do domu.

To sen norweski. Jestem tu od kilku dni.
Dla Taraki i Jej czytelników dołożyłem się do STUPY. Szlaki tutaj są pełne minibudowli. Kamień dołożyłem z myślą o sile i wytrwałości Kamiennych Istot, których obecność w tych górach jest mocno wyczuwalna, a którą Tarace i Tarakowiczom mogą przekazać.

Wąż

Sen był dość krótki. Śniło mi się „polowanie” na węża. Byłem w mieszkaniu (wydaje mi się, że to był mój dom rodzinny). Pojawił się wąż. Brązowy, całkiem spory. Uciekał przed nami. Czyli byłem ja i ktoś jeszcze. Wąż przemieszczał się błyskawicznie z miejsca na miejsce. W końcu udało się go złapać, gdy schował się w dolnej części szafy.

Randka w ciemno

Byłem u jakiejś kobiety. Spędzaliśmy razem noc. Nagle, jakby w środku nocy obudziła mnie i powiedziała, że jej mąż już idzie spać. Muszę iść. Bardzo się zdziwiłem. Przecież miało go nie być. Usłyszałem zamykanie drzwi od łazienki. Dostałem też smsa od niego, czy ma mi pomóc się ubrać. Okazało się, że on o nas wie, a ta kobieta mieszka z nim jeszcze tylko technicznie, z powodów, które muszą się wyjaśnić i zakończyć ich sprawy. Ubrałem się (choć nie do końca, jakby w popłochu), uciekłem przez okno. Pogoda była jesienna, zimno, deszczowo. Wyszedłem na daszek obok jej okna, przez inne dachy doszedłem do okna innej kamienicy, otworzyłem okno od klatki schodowej i wszedłem do środka. Widziałem mężczyznę ze śpiącym dzieckiem na ramieniu, który wchodził na wyższe piętro. Klatka schodowa była ciemna. Zszedłem na dół i dotarłem do jakiegoś lokalu. Chciałem się ogrzać i wysuszyć, musiałem też ubrać się do końca. Było tam kilku mężczyzn. Starzy ludzie. Usiadłem przy stoliku, gdy podszedł właściciel i powiedział, że jest zamknięte. Zdziwiony zapytałem o powód. Powiedział mi, że otwierają o 15. Powiedziałem wtedy, że jest przecież już 21. Ale my otwieramy o 15. Musiałem wyjść. Wtedy się obudziłem.