Duchy w kościele

Byłem w starym kościele. Z witraży na piętrze, gdzie są organy, wylatywały duchy.  „Ciała” tych upiorów były z jaśniejącej pary, dymu… Ubrane były w czarne stroje z kapturami. We śnie padło zdanie, że to moja „Armia nieumarłych”. Bałem się ich na początku, przelatywały przeze mnie… Bardzo nieprzyjemne uczucie. Potem przyzwyczaiłem się do tego doznania. Rozmawiałem z jednym z nich. Teraz mam w głowie myśl, że żądał czegoś w zamian. We śnie tego chyba nie było.

Potem jeszcze jeden sen, już bardziej ziemski, o awarii 4 drukarek w jednej z firm. Niby od czwartku nie działają, ale dali znać dopiero w poniedziałek.

Babcia, dziadek i trampolina

Byłem na działce, którą za życia uprawiali moi dziadkowie. Znalazłem tam zeszyt zapisany przez dziadka. Było to bardzo dziwne pismo, ogromna ilość błędów ortograficznych. Jakby zapisany stylem pisania dziecka. Potem było mieszkanie dziadków. Ktoś tam był, miałem obiecane, że mogę tam przez chwilę mieszkać, ale zostałem oszukany. Moje rzeczy wystawiono na zewnątrz. Poszedłem na podwórko zabrać swoje rzeczy także z auta. Najdziwniejszy był jednak koniec snu. Pojawiła się moja córka. Byliśmy na basenie. Córka skakała do wody z trampoliny. Ja też się odważyłem. Była niska, ale i tak uczucie spadania było wyczuwalne. Potem mała skoczyła z ogromnej trampoliny. Miała chyba ze 20 metrów. Ja też wszedłem na nią. Patrzyłem w dół jak córka już sobie pływa. Bardzo się bałem. W końcu gdy chciałem skoczyć, trampolina się przechyliła i poleciałem w dół razem z konstrukcją. Gdy dolatywałem do powierzchni wody obraz pociemniał. Jakby ktoś zgasił powoli światło.

Obrona przed wtargnięciem

Byłem w domu rodzinnym. Słyszę łomot do drzwi. Okazało się, że to sąsiad z tego samego piętra. W realnym świecie nigdy taki ktoś nie mieszkał w tym miejscu. Krzyczał coś, że jakieś awizo jest przyklejone do drzwi obok jego mieszkania, że to ja powinienem to zabrać… Poszedłem, odkleiłem i wróciłem do mieszkania. On jednak za wszelką cenę chciał wtargnąć do domu. Zamykałem drzwi, wypychałem go. Nagle pojawił się mężczyzna. Mam wrażenie, graniczące z pewnością, że to mój opiekun – ten ze snów o windach. Tyle że tu był pod postacią adwokata, którego znam w realnym życiu. Razem walczyliśmy, żeby ten sąsiad nie wszedł do mojego domu. Udało się, na koniec poszedłem odprowadzić pana adwokata do auta. On też został zaatakowany przez dziwnego sąsiada. Zastanawiał się nad pozwem; mówił, że maksymalnie może żądać 2 mln EURO odszkodowania. Ja też miałem coś z tego dostać lub móc podłączyć się do pozwu.

Topielec płynący pod prąd

Oglądałem z okna zawody wędkarskie. Padał deszcz. Położyłem się spać, a gdy rano wstałem – zobaczyłem w małych pontonach śpiących, pijanych wędkarzy. Nagle zauważyłem płynące pod prąd, twarzą w stronę dna rzeki, zwłoki człowieka. Zaniepokoiłem się. Zastanawiałem się, czy zadzwonić na policję, czy może ktoś już to zrobił. Postanowiłem jednak zadzwonić. Długo czekałem na odebranie telefonu. Wciąż obserwowałem płynące w górę rzeki zwłoki. Odebrał dyżurny, potwierdzał mój telefon i lokalizację, a potem uruchomił zdalnie, w moim telefonie, jakąś aplikację. W dolnym prawym rogu telefonu zauważyłem pomarańczowo-czerwoną mandalę (!!!!), która była owym lokalizatorem. Gdy zacząłem mu mówić o zdarzeniu – „zwłoki” zaczęły się ruszać. Po chwili, gdy swobodnie dopłynęły do brzegu, topielec wyszedł i skierował się w stronę opuszczonej fabryki. Zbaraniałem. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć w tej sytuacji policjantowi.

Zbitki krótkich opowieści

Dziś miałem 3 sny.

1. Miałem obliczyć !13 + !13 + !6 – zupełnie nie miałem pojęcia jak to zrobić. Ktoś mi pomógł i wyszło 10276.
2. Ktoś uszkodził moje auto. Agent ubezpieczeniowy i grupka ludzi zastanawiała się, jak to zrobić, żeby producent wymienił mi je na inny egzemplarz. Że niby wady ukryte. Bardzo się martwiłem, co będzie dalej, ale oni mnie zapewniali, że wszystko powinno się udać.
3. Byłem z córką, jej mamą i koleżanką w jakiejś miejscowości. Budowałem na strumieniu tamę z kamieni (kamienie takie, jak do Szałasu Potu). Ułożyłem całkiem sporą tamę i stwierdziłem, że trzeba szczeliny zatkać trawą. Dziewczyny poszły na spacer, a ja, z córką, wyruszyłem na poszukiwania trawy. Doszedłem do miejsca, gdzie zauważyłem trawnik z piękną, zieloną i bardzo delikatną bujną trawą. Wyrwałem sporą roślinę, która wydawała się być ozdobną. Potem wziąłem się za wyrywanie trawy. Podbiegła starsza pani z pretensjami, że wyrwałem tę roślinę. Wymieniła jej nazwę. Zacząłem ją przepraszać, tłumaczyć, że nie chciałem nic złego. Opowiedziałem o swoich planach. Za każdym razem, gdy mówiłem przepraszam, dotykałem ją w przedramię. Miała zimną, ale bardzo delikatną skórę. Byłem naprawdę smutny, że wyrwałem tę roślinę. Naprawdę ją przepraszałem i żałowałem tego. Pani się uspokoiła, wzięła roślinę i posadziła w to samo miejsce. Powiedziałem, że mam nadzieję, że odżyje. Poszedłem w stronę tamy, bardzo smutny.

Drzwi do piekieł i strusie

Pierwszy sen tej nocy był krótki. Był mrok, zobaczyłem drzwi, otworzyły się, prawie przez nie przeszedłem… Obudziłem się z krzykiem przerażenia. Tam było zło w czystej postaci.

Drugi sen wynagrodził mi pierwszy. Szedłem jedną z ulic w moim mieście. Zobaczyłem w przydomowym ogródku strusie. 3 sztuki. Patrzyły na mnie z zaciekawieniem łyse głowy o wielkich oczach… Zatrzymałem się i przez chwilę przyglądałem się im. Zerwałem jakąś dziwną roślinę i chciałem ją im dać do zjedzenia. Odsunęły się od płotu (pomiędzy nimi a płotem była woda – jakby celowo, żeby nie dochodziły do płotu). Słyszałem szepty. Myślałem, że to ludzie, którzy idą po ulicy, tylko że nikogo nie było w pobliżu. Rzuciłem więc tę roślinę strusiom i, ku mojemu zdziwieniu, usłyszałem ich „rozmowę” :
„… mmm… co on nam tu dał? myślisz, że to jadalne? ciekawe czy smaczne…”
Oczywiście strusie nie mówiły. Słyszałem ich myśli. Patrząc na nie z zaciekawieniem, urwałem drugą roślinę i w myślach powiedziałem, że nie zrobię im krzywdy. Spokojnie podszedłem do płotu i podałem już same liście zerwane z łodygi. Zjadły ze smakiem, wciąż „gadając.” Nie pamiętam już, co mówiły, ale to był nieustający dialog między nimi. Po chwili jeden z nich przeszedł przez płot i zaczął z bliska przyglądać mi się wielkimi oczami. Jedna dziwna sprawa, to ich nogi. Były jak nitka. Dokładnie tak jak piszę. Ciało i reszta – normalne, ale nogi były z jednej czarnej kreski. Jakby czarna nitka. Nic więcej.

Stary pociąg i dziewczynka

Byłem na peronie (już kiedyś śniłem dokładnie ten sam peron), podjechał pociąg (ten sam z dawnego snu: był stary, miał drewniane budy i był bardzo wysoki). Pożegnałem koleżankę (znam ją w realnym życiu), dałem buziaka i pociąg odjechał. Schodząc do przejścia podziemnego, zauważyłem, że do pociągu nie zdążyła wsiąść dziewczynka. Miała około 10 lat. Biegła za pociągiem, krzyczała, że tam są jej rodzice. Ale pociąg odjechał, ona została na peronie.