ten sen był zaraz po tym jak położyłem się drugi raz tej nocy. spotkałem mojego kuzyna (przyszywanego 🙂 syn szwagra mojego wujka, czyli brat żony… ufff… generalnie zawsze było że Szymon to kuzyn i już. spotkałem też ciocię Basię (na żywo nie widziałem ich może 15 lat). rzeczony szwagier nie żyje już od długiego czasu. zginął w wypadku. mieszkał sam w niemczech po rozstaniu z ciocią. we śnie ktoś bardzo źle mówił o szwagrze. zaprotestowałem. mówiłem że miekszał w niemczech, że tęsknił za nimi ale życie nie zawsze jest takie jakiego byśmy oczekiwali. koniec
Autor: kahuna
płacz
na starych koszarach jest szpital. byłem tam z moją córką bo nie oddychała. ale nie byliśmy w środku, bo lekarz który nas przyjmował stwierdził że córka zmarła. nie oddychała. poszedł sobie. krzyczałem za nim ale mnie olał. otworzyłem buzię córki i zobaczyłem że ma pełno gazy opatrunkowej. takiej pociętej w kwadraty. zacząłem jej to wyjmować. wyjąłem wszystkie i zrobiłem jej sztuczne oddychanie. dziwne uczucie. jakbym pompował worek. jej klatka piersiowa była wiotka i bezwładna. ale nagle zaczęła się krztusić i oddychać. otworzyła oczy. podniosłem palec i kazałem patrzeć za nim czy kontaktuje i czy jest świadoma. była. wszystko było ok. potem zasnęła spokojnym snem a ja wpadłem w histerię gdy nerwy puściły. podszedł do mnie inny lekarz. opowiedziałem co się stało. wysłuchał mnie choć było to trudne. wciąż szlochałem i nie mogłem się uspokoić. nie mogłem uwierzyć, że lekarz nie chce reanimować człowieka za wszelką cenę. że nie sprawdził buzi… lekarz który mnie wysłuchał dał mi jakieś pismo, do jakiejś organizacji w takich właśnie sprawach. podpisałem je. obudziłem się z potwornym bólem krtani i przepony. ból był dokładnie taki jakbym płakał długo i mocno. Najfajniejsze jednak było to, że gdy się obudziłem obolały od płaczu córka (2,5 roku) była wtulona we mnie i spokojnie spała. żyła :))))
dyktafon
wziąłem się na sposób. nie chcąc zapominać snów kupiłem cyfrowy dyktafon. w nocy, gdy sny pamiętam najlepiej, gdy się obudzę nagram swój sen. jakież było moje zdziwienie, gdy włączyłem na noc dyktafon pod łóżkiem i poszedłem spać. pojemność przy wysokiej jakości dźwięku to około 17 godzin nagrania. pierwszej nocy 3:20 minut, drugiej 4:17 minut i koniec. wyłącza się. gdy natomiast włączam go w dzień, nagrywam wciąż i wciąż to otrzymuję w pełni załadowaną pamięć bez żadnego wyłączenia się urządzenia. czyżby w nocy działo się coś, co nie chce być nagrane???
karty
grałem z kimś w karty… nie wiem jaka to była gra. miałem 12 kart. po trzy z każdego koloru As, Król, Dama. byłem bardzo zadowolony z tego faktu. miny współgraczy nie były już takie fajne. wiedziałem że każdy z nich szuka właśnie tych kart.
negocjacje
okolice głównego ronda w moim mieście. biuro, spotkanie z prezesem jakiejś firmy. szukam swoich wizytówek, mam… ale, ale.. o czym ja mam mówić. produkt który przyszedłem zaoferować (jakieś usługii telefokunikacyjne Netii) jest mi zupełnie nieznany. nie mam bladego pojęcia o nim. Dzwonię do kolegi z Netii (który istnieje w realnym świecie i faktycznie jest w netii) prosząc go o pomoc. okazuje się, że on własnie wychodzi z gabinetu szefa tej firmy. niestety nie może mi pomóc bo on się tym produktem nie zajmuje. na szczęście do kompromitacji nie doszło. córka skutecznie mnie obudziła wkładając swoją stopę do mojego oka… ona sobie dalej smacznie spała… 🙂
morderstwo
bardzo dziwny sen. okolice mojej dzielnicy z dzieciństwa. koleżanka (ale już z lat dorosłych) została aresztowana pod zarzutem zabójstwa swojej córki. tak się zdenerwowałem na nią, i to dziwne – rzucałem jej obciętą głową o beton, żeby ją roztrzaskać ale mimo to ta sama koleżanka stała normalnie (z głową na miejscu) i przypatrywała się temu co ja robię…. masakra…..
dziwność
sen był długi, dziwny,. niestety nie umiem go opisać. pamiętam ale nie pamiętam. to dziwne uczucie. napiszę choć to, to mogę przełożyć na słowa.
jakiś budynek. hala sportowa. jakieś idiotyczne zawody, czymś rzucali. ale wiem że to było coś mega idiotycznego. potem usiłowałem wyjść z tego budynku. znów wąskie korytarze, ale kompletnie zrujnowane. walące się tynki, zawalone schody. potem jakaś restauracja. gość który siedział z nami (nie wiem kto był jeszczem ale z nami 🙂 zamawiał po niemiecku, kelner podobno musiał znać niemiecki gdy się przyjmował do pracy. gość zadał pytanie o rodzaj mięsa. zrozumiałem że pytał, czy to wołowe czy wieprzowe. a brzmiało to tak: ul oder ol? na co kelner rezolutnie … ul, pięć bąbli. i wtedy we śnie tak mnie to rozśmieszyło, że obudziłem się też ze śmiechem. nawet teraz gdy to piszę umieram ze śmiechu. no cóż. sny bywają dziwne 🙂
matrix
wielki biurowco-mieszkalny budynek. dziwny, bo baaardzo długi korytarz, mieszkania tylko po prawej stronie. malutkie klitki, balkon a la "żygalnik". fruwam po tych korytarzach jak Neo z Matrixa. dolatuję do jednego z mieszkań, wchodzę do środka. a tam jakaś kobieta wyskakuje przez ten balkon. zabija się. ludzie w tym mieszkaniu rozpaczają, ja lecę do wyjścia z budynku. spotykam tą kobietę (ale w ciele faceta) która się zabiła. wiem że tylko ja ją/jego widzę. mówię mu, że kiepsko się stało. że tam ludzie rozpaczają. że zrobił źle. on się uśmiecha i wychodzi. ja zostaję. są jeszcze jakieś strzępy obrazów spoza budynku. kogoś gonię, ktoś mnie goni. biję się z kimś … no i wciąż fruwam….
dach 2 dni temu
mój dom rodzinny w którym już od dawna nie mieszkam. wielki dach – w rzeczywistości należy mu się wymiana. jest już ekipa remontowa. kładą dachówki, ja już trzęsę się, bo wiem, że zabraknie mi kasy na zapłatę. i wciąż ta myśl – dlaczego ja wymieniam dach nie w swoim domu (tam gdzie mieszkam teraz) ale nic to. nie daję po sobie poznać, że nie mam już pieniędzy. dekarze kończą pracę, a ja jako "inwestor" sprawdzam jakość wykonanej pracy. dachówka piękna, ceglasto-pomarańczowa. ale jakoś dziwnie ułożona. nie ma łat dachowych. dachówka jest położona tylko na sobie samej. czasami przeleciona srebrną blachą. dotykam jednej z dachówek i część z nich w tym momencie spada w dół. czuję strach czy kogoś nie zabiło. koniec. nie wiem jak się skończyła sprawa 🙁 ale pewnie im nie zapłaciłem :PPPP
krótko…
i dziwnie. jakiś statek… coś jak łódź podwodna, statek kosmiczny (Nabuchodonozor) z Matrixa. wszędzie czerwone światło. byłem na nim sam, czegoś szukałem. trafiłem na samym dole tego statku do jakiejś mazi, żelu. ale nie było zagrożenia. a wszystko zaczęło się na podwórku jakiegoś domu. wszedłem do środka i nagle znalazłem się właśnie w tym statku.