Niedźwiedź jedzący patyczki

Byłem na polanie ogrodzonej płotem. Był tam ogromny, brązowy niedźwiedź. Nie był agresywny. Bardzo chciał, żebym go karmił patyczkami. Suchymi gałązkami. Zjadał je naprawdę ze smakiem. Mimo wszystko czułem respekt i delikatny niepokój. Gdy szedłem w stronę bramy, zaczął biec za mną. Wyszedłem bezpiecznie, ale okazało się, że niedźwiedź chciał tylko patyczki. Więc nawet przez płot łamałem suche gałązki i podawałem mu do zjedzenia.

Krokodyle słodkowodne

Byłem w jakimś parku. Masa ludzi. Spotkałem kobietę, znajomą, która karmiła piersią swoje dzieci, ale w pozycji klęczącej. Dzieci były pod nią. Jak szczenięta. Potem poszedłem nad stawek. Woda kryształ, trochę roślinności i krokodyle. Ale krokodyle były małe. Największy z nich miał może 150 cm. Atakowały ludzi, ale żaden atak się nie powiódł. Próbowałem je odganiać jakąś rurą, ale co wziąłem zamach, to opór powietrza był tak duży, że nie mogłem uderzyć. Wziąłem stalowy pręt i upolowałem malucha. Miał może 30 cm. Dźgnąłem go i widziałem jak umiera.

Pingwiny, wojna i kilka żyć

Byłem uczestnikiem dziwnych działań. Teren jakiegoś ogromnego parku przyrody. Trwała wojna. Rozpoznałem kobietę, którą pobiłem/zabiłem. Okazało się, że ona nie miała zginąć. Zostałem odnaleziony przez czołg wroga, jak się później okazało – przyjaciela (!). Pocisk wybuchł tuż przy mnie i w kolejnej scenie już jestem wcielony do sił tej formacji, która strzelała. Dowódca ostrzegł tylko, żebym na przyszłość nie robił tego.

Znaczącym elementem snu była cała masa pingwinów. Zupełnie nie pamiętam co się działo – pamiętam tylko pingwiny.
Ostatnie sny są bardzo zwierzęce.

Słonie i lwy

Byłem w lesie. Skarpa, drzewa. Nad nami pojawiło się stado słoni. Chciały zejść na dół, ale obawiały się, że spadną. Odeszły i pojawiły się lwy. Też w stadzie. Lwy nie miały problemów z zejściem do nas. Czułem ogromny strach, ale – jak to zwykle bywa z dzikimi zwierzętami w moich snach – lwy nic złego nam nie zrobiły.

Piszę NAM, ale nie wiem, kto był ze mną. Po prostu grupa ludzi.

Wielki DZIK i robaki w ziemi

Znów wracam do opisów snów.

Pobiłem jakieś dwie dziewczyny. Potem z jedną z nich rozmawiałem. Miałem wrażenie, że zawołała swoich kolegów, żeby mi wlali. Nagle wielkie poruszenie. Policja przez megafony oznajmiała, że pojawił się w mieście ogromny agresywny dzik. Uciekłem do szkoły. Zamknąłem drzwi. Dzik ewidentnie szukał mnie. Dopadł mnie, gdy uciekałem, skoczył mi na plecy i zasnął.

Przebudziłem się i zaraz potem zasnąłem znowu.
Tym razem sen o przebudzeniu w namiocie.
Śniło mi się, że obudziłem się w namiocie. Pod krzyżem (kręgosłupowym) była dziurka w ziemi. Wychodziły z niej kwadratowe pająki. Zobaczyłem, że coś się poruszyło. Rozgrzebałem norkę i zobaczyłem ogromną dżdżownicę uciekającą w głąb ziemi. Zasypałem szybko norkę, uklepałem ziemię i wyszedłem z namiotu.
Obudziłem się naprawdę.

Wąż

Sen był dość krótki. Śniło mi się „polowanie” na węża. Byłem w mieszkaniu (wydaje mi się, że to był mój dom rodzinny). Pojawił się wąż. Brązowy, całkiem spory. Uciekał przed nami. Czyli byłem ja i ktoś jeszcze. Wąż przemieszczał się błyskawicznie z miejsca na miejsce. W końcu udało się go złapać, gdy schował się w dolnej części szafy.

Rosyjski Szaman i niedźwiedź

Przedziwna zbitka snów którą miałem dziś w nocy. Do tego jeszcze dzisiejsza karta sesji – „Rycerz Mieczy”.
Początek to scena z moim psem (biały alaskan malamute). Akela często jest gościem w moich snach. Idziemy jakąś wiejską drogą, kilka chat w okolicy. Jest dosyć późno, raczej wczesny wieczór. Panuje półmrok. Stoję obok chaty, od Akeli dzieli mnie pas krzaków i jakiś rów melioracyjny. Akela dziwnie się zachowuje. Ziemia pod nią także. Jest sprężysta. Jakby batut. Krzyczę do niej, żeby przestała, tam jest coś złego. Wtedy z drugiej strony krzaków pojawia się ogromny niedźwiedź. Brązowy (kiedyś miałem sen również z Akelą o niedźwiedziach w ogniu). Krzyczę do niej, żeby przyszła do mnie, uciekamy razem asfaltową drogą. Niedźwiedź nas goni. Jest pusto i cicho. Dobiegamy do innej chaty, wbiegamy do środka. Spotykam mężczyznę. Mówi, że jest Rosyjskim Szamanem i chce się przekonać, czy jest coś we mnie wartego uwagi. Czy mam moc. Każe mi usiąść na krześle, przypina mnie pasami. Chwilę rozmawiamy, ja opowiadam mu, że mam wschodnie korzenie (w rzeczywistości – babcia była Rosjanką z Kaukazu, a dziadek wprost z Ukrainy), ale niestety nie mówię po rosyjsku ni w ząb. On na to, że to nie ma teraz znaczenia. Zaczął coś mówić, a na mojej skórze zaczęły się pojawiać czerwone linie, znaki, grube, jakby od okrągłego pędzla. Niedźwiedź wciąż był za oknem, ale nie chciał wejść. Jego pogoń za mną, teraz gdy piszę te słowa, wydaje mi się celowym działaniem, żeby mnie zagonić do tej chaty.
Kolejna scena to jakieś spotkanie. Młodzi ludzie. Jakby przygotowania do imprezy. Nagle ogromne poruszenie. Jakich chłopak został ugodzony nożem. W prawy bok. Tuż pod żebrami rana tak duża, że można było włożyć dłoń. Ktoś zadzwonił po policję. Pamiętam jeszcze dużo wody. Jakby rzeka. Bardzo szybki nurt, brudna, jak kawa z mlekiem.