Byłem w jakimś barze. Na pierwszy rzut oka wszystko było dobrze. Niestety, zaczęli się schodzić dziwni ludzie. Ktoś mi włożył pieniądze do kieszeni, celowo prowokując, czy oddam. Oddałem. Potem ktoś mnie zaczepiał słowami, że mu się nie podoba mój wyraz twarzy. Potem znów pieniądze, które przyniosła mi kelnerka – twierdziła, że upuściłem. Poszedłem do tego samego typa i kolejny raz oddałem. Potem mocniejsze spięcie: Tego, któremu nie podobała się moja twarz, wyrzuciłem przez balkon. W końcu opuściłem to miejsce.
Miesiąc: styczeń 2016
Czwórka złych
Byłem w domu. Chyba na kogoś czekałem. Dzwonek, otwieram. Widzę młodego Murzyna, który coś bełkocze i chowa się za rogiem ściany. Zamykam drzwi i idę do drugiego pokoju zobaczyć, kto jest na podwórku. Były cztery osoby (eh, te czwórki powtarzające się w moich snach). Było więc 3 mężczyzn (jeden czarny) i jedna kobieta. Wyszedłem na podwórko drzwiami tarasowymi i zacząłem krzyczeć na nich, że to skandal, co oni robią. Zakradają się, chowają. Mają być widoczni. Młodzi mężczyźni byli raczej ulegli, choć „cwaniakowali” słownie. Dziewczyna zaś, była koszmarna. Arogancja, bezczelna. Stwierdziła, że źle traktuję psa, który biegał po podwórku. Że ona się nim zajmie lepiej. Kazałem im się wynosić. Użyłem do tego słów nieparlamentarnych. To kolejna ciekawa rzecz. Na co dzień, owszem, zdarza się zakląć, ale to nie jest „zamiast” słów, a raczej dla wyrzucenia emocji w danej chwili. Ostatnio w snach, gdy kogoś przepędzam robię się wręcz ordynarny. Tak było i tym razem. Wyszli poza teren posesji. Wróciłem do domu, gdy zobaczyłem znów tę dziewuchę na podwórku. Chciała mi zapłacić za psa. Kategorycznie odmówiłem. Wyrzuciłem ją znów. Weszła trzeci raz bardziej zdecydowanie. Byłem zdenerwowany, ale wciąż bardzo stanowczy. Kazałem jej wyjść z mojego terenu. Opuściła podwórko, grożąc, że w niedzielę i tak przyjdzie zabrać psa. Nagle moja brama wjazdowa zmieniła się w nową ścianę ze szkła i aluminium. Przekręciłem klamkę domykającą i zrobiło się cicho. Nie słyszałem, co mówiła, nie mogła wejść. Chwilę postali i odeszli.
Szara chmura wyszła z mojego ciała
Sen bardzo ważny dla mnie. Śniłem o kobiecie, którą znałem przed moją śmiercią. Spotkałem się z nią na ulicy, przy jej domu. Rozmawialiśmy długo, wspominaliśmy to, co nas łączyło. Ja mówiłem, że nie noszę urazy. Ona bardzo płakała, jakby chciała wrócić do tego, co było. Na to weszła inna kobieta, z którą we śnie byłem w związku. Bardzo się zdenerwowała, że rozmawiam z tą pierwszą. Tłumaczyłem, że tylko wyjaśniam jej, że to nie ma szans się powtórzyć. Że nie chciałem jej zostawiać w smutku, ale poza dobrym słowem i rozmową nic jej nie dam. To uspokoiło tę drugą kobietę. Nagle, po tych słowach upadłem na chodnik i coś przycisnęło mnie, jakby ogromny ciężar, wycisnęło wręcz ze mnie powietrze. Po chwili zauważyłem, że wychodzi ze mnie jakby szara chmura. Bezkształtny twór, brudno-szaro-stalowy. Zrobiło mi się lekko. Podniosłem się i po prostu odszedłem za drugą kobietą.
Arka Arka
Dzisiejszy sen był dość specyficzny. Budowałem Arkę, a skoro była moja, to po przebudzeniu nazwałem ją Arką Arka. Ogromny statek. Wszystko było ok, poza tym, że wydawał się być kamienny. Ale takim miałem go zbudować, tego jestem pewny
Winda mnie oszukała
Sen z wczoraj rana, ale przypomniał mi się dopiero tuż przed spaniem wieczorem.